Wiatr jesienny

Wiatr jesienny

Wiatr jesienny wpadł do miasta,
Liściem złotym wokół szasta.
Chlapnął sobie zimny deszcz,
Aż nim całym wstrząsnął dreszcz.
Załopotał,
Zatrzebiotał
I popędził półslalomem
(Bo miał trochę problem z pionem).
Zrobił obrót i odskoczył,
Po ulicy się zatoczył,
Oparł wianie na parkanie,
Zabełkotał na straganie.
Czknął!
Czapę komuś zdjął.
Papier w koszu zmiął,
Na przystanku coś mruknął,
Dwa razy na kogoś fuknął,
Zatrzepotał na reklamie
I zadzwonił w szyld przy bramie.
Potem mocno dął,
W górę znów się piął.
Ryczał, huczał wniebogłosy,
Drzewa szarpał za ich włosy
I w kominie wył,
Szyby deszczem mył.
Chlustał wodą prosto w oczy
Temu, kto się napatoczył.
Miasto w strzępy rwał,
To był jego szał.
Aż zmęczony, osłabiony
Gdzieś pod wieczór zwiał,
Gdzie do rana grał
…liściem złotym…