Strach

Strach

Coś z głośnym hukiem spadło na ziemię.

– Co to było?! – wrzasnęła wystraszona lampa uliczna.

– Ojej! – pisnęły kołyszące się na wietrze reklamowe szyldy.

– Uciekajmy! – zakrztusił się wypełniony po brzegi kosz na śmieci.

Ale jak to zawsze w takich sytuacjach, wszystkich sparaliżował strach. Wokół zapanowała głucha, przejmująca cisza. Lampa, szyldy oraz kosz na śmieci wytężyły słuch i wytrzeszczyły oczy, próbując coś usłyszeć lub zobaczyć. Ale wokół panowała cisza. Pierwszy odezwał się kosz na śmieci.

– Coooo to było? – zapytał.

– Nie wiem – odpowiedziała mu uliczna lampa – ale musiało to być coś strasznego.

– Pst! – pisnęły lekko kołyszące się szyldy reklamowe, jakby coś usłyszały.

Na moment na ulicy znów zapanowała przejmująca cisza. W powietrzu czuć było rosnące napięcie. Uszy wytężyły słuch, by coś usłyszeć, oczy wychodziły z orbit, aby coś zobaczyć. Wszyscy coś czuli, jakby unoszącą się wokół jakąś niewidzialną siłę. Pierwsza nie wytrzymała napięcia lampa i wyciągnęła się najwyżej, jak mogła. Następnie kosz na śmieci nadął się jak balon i wcisnął się do środka, a szyldy wyprężyły się tak, że zupełnie zniekształciły widniejący na nich napis. Nagle lampa zaczęła drżeć, co na zewnątrz objawiało się mruganiem żarówki. Kosz powiedział niby sam do siebie, ale tak, żeby usłyszały szyldy:

– Zobaczcie, co się dzieje z lampą. To prawdopodobnie pierwszy atak. W nogi! – i próbując uciec, wysypał połowę śmieci.

Szyldom też się udzieliła panika, bo rozhuśtały się tak, że skakały w górę i w dół. To było naprawdę zaraźliwe. Po chwili cała ulica wpadła w szał. Znak drogowy obrócił się wokół swojej osi tak, że wskazywał skrzyżowanie tam, gdzie go nie było. Rosnące obok drzewo z przerażenia straciło połowę liści, chociaż był dopiero wrzesień. A pasy dla pieszych gdzieś uciekły, pozostawiając na drodze słaby ślad. Komuś z boku mogłoby się wydawać, że naprawdę wydarzyło się coś strasznego, ale wokół panowała cisza i nic nie wskazywało, żeby wydarzyło się coś szczególnego. Tylko w górze słychać było wiatr. Gdy nagle na ulicy pojawił się samochód, wszystko na niej gdzieś biegło, skręcało się, uciekało.

– Zaraz, co się stało? – zapytał samochód pierwsze napotkane drzewo. – Dlaczego wszyscy gdzieś uciekają?

– Ktoś nas atakuje – zaskrzypiało drzewo – musimy się więc ratować!

– Kto was atakuje? – powtórzył jakby z niedowierzaniem samochód.

– Nie wiem, kto, ale to ktoś straszny! – odpowiedziało zapytane drzewo.

– Ale kto to taki? – nie dawał za wygraną samochód. – Nikogo tutaj nie widzę.

– Nie wiem. Powtarzam tylko to, co słyszałem od innych – odrzekło lekko zaskoczone drzewo.

– A to ciekawe – odrzekł samochód i pojechał dalej.

Gdy zobaczył przerażoną lampę, zatrzymał się przy niej.

– Czego się boisz? – zapytał.

– Wydarzyło się coś strasznego! – odpowiedziała mu lampa.

– Co takiego? – zapytał samochód.

Lampa lekko zmieszana odpowiedział mu:

– Co takiego, co takiego? Zapytaj kosza, to Ci powie, bo coś widział – odrzekła lampa urażona ciekawością samochodu.

Zgodnie z tym, co powiedziała lampa, samochód podjechał do kosza.

– Podobno widziałeś, co się tutaj stało? – zapytał.

– Dokładnie nie widziałem, ale na samą myśl o tym dostaję dreszczy! – odpowiedział kosz.

– A to ciekawe! – stwierdził głośno samochód. – Wszyscy się czegoś boją, a jeszcze nikogo i niczego nie spotkałem, czego można by się było bać. To ciekawe, to bardzo ciekawe – zastanawiał się samochód.

Jego rozważania przerwał kosz:

– Porozmawiaj z szyldami. One powiedzą Ci coś więcej na ten temat.

Samochód bez przekonania podjechał do szyldów, które powiewały na wietrze niespokojnie.

– Co się tu dzieje? – zapytał samochód.

– Oj, straszne rzeczy, straszne! – zaskrzypiały szyldy.

– Gdzie? Co się dzieje? – już mocno zniecierpliwiony zapytał samochód.

– Tam! – poruszyły się szyldy i wskazały gdzieś na końcu ulicy, w ciemności dwa świecące się punkty.

– Mam! – zaryczał samochód i nie zastanawiając się długo, ruszył zdecydowanie przed siebie wprost w kierunku dwóch świecących punktów. Był gotowy na wszystko.

– Koniec ze strachami! – zawył głośno, gotowy staranować zjawę.

Nagle dwa świecące punkty ruszyły z miejsca i z wielkim wrzaskiem skoczyły w bok.

– A więc to żywa zjawa – pomyślał samochód i z jeszcze większym impetem ruszył za nią.

– Mam cię, łobuzie! – zapiszczał oponami samochód, gdy nagle skręcili w boczną, ślepą uliczkę.

Ale co to? Dwa świecące punkty skoczyły nagle na mur i popędziły po nim do góry. Tego dla samochodu było już za wiele.

– Stój! – wrzasnął, ostro hamując.

Ale dwa świecące punkty – które okazały się czarnym kotem – skoczyły z muru na dach przylegającego do niego domu i głośno wyrażając swoje oburzenie miauczeniem, pognały przed siebie.

– To był kot – stwierdził zaskoczony samochód.

– To był kot – powtórzyły szyld.

– To był kot – zaskrzypiał kosz na śmieci.

– To był kot – powtarzali z wielką ulgą wszyscy, jeden przez drugiego.